Strony
niedziela, 2 lutego 2014
Nie jestem jeszcze gotowa
Niecały tydzień temu Młody zaczął chodzić. SAM. Powinna mnie rozpierać matczyna duma, że moje dziecko kolejny krok w swoim rozwoju zrobiło. I rozpiera. Ale równocześnie po tych paru dniach samodzielnego chodzenia, stwierdzam że nie jestem na to gotowa. Zarówno nasza pani pediatra i ortopeda mówili, że Młody nie zacznie szybko chodzić. Zbyt szybko rósł a to wg nich powoduje, że dziecko nie ma takiej siły w nóżkach i kręgosłupie. No i z niego straszna chudzina jest, mimo że apetyt ma niesamowity. Tak więc nie bardzo o tym myślałam, że będzie tak szybko chodził. Jeszcze na początku stycznia oba pachacze, które dostał pod choinkę stały nieużywane. A jak do nich podchodził, to tylko dla muzyczki z nich lecącej (bo to takie muzykalne dziecie jest). Aż to nagle załapał, że można przy nich chodzić. Przed roczkiem zdarzyło mu się nawet zrobić parę razy samodzielny kroczek czy dwa. Oczywiście na mega chwiejnych nogach. Tak więc, kiedy w zeszły wtorek przewędrował pięć metrów sam to mnie to ucieszyło ale równocześnie przeraziło. Ponieważ Młody jest bardzo szybkim dzieckiem, to jego chodzenia też takie jest. I tu zaczynają się problemy. Chyba z dziesięć nowych guzów, siniaki na kolanach, rozcięta warga. No niby to normalne. Dziecko się uczy a co za tym idzie te upadki są i będą zapewne jeszcze przez jakiś czas. Ale dzisiejsze walnięcie głową w płytki na przedpokoju, to mnie psychicznie wykończyło. A raczej 40 minut przeraźliwego ryku, które po tym nastąpiło. Normalnie masakra. Zdecydowanie stwierdzam, że samodzielne chodzenie to najtrudniejszy etap w jego rozwoju. Przynajmniej najtrudniejszy dla mnie. Chodzić za nim cały czas nie mogę. Bo po pierwsze czasem w domu trzeba coś zrobić. Po drugie, Młody się wkurza jak się go asekuruje. Odpycha rękami, siada i ryczy. No bo przecież chodzenie to dla niego straszna frajda (widać to po jego uśmiechu). Ach, jak to przeżyć. Ma ktoś jakieś dobre rady??? Albo chociaż wsparcie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mnie też to czeka:) właśnie chciałam kupić pchacz albo jeździk. Moja teraz zaczyna latać przy meblach i płynnie przechodzi od jednego fotela do drugiego. aż się boję co będzie za miesiąc :) ma 10 skończone, za 17 dni już 11! Ale szybko czas leci:) Mamy szelki do sanek i tak sobie myślę o nich, czy by ich nie użyć jak będzie biegać niebezpiecznie ale z drugiej strony też się będzie wkurzać, bo będę ją ograniczać :) rany, nie mam pomysłu ale sama zaczęłam myśleć. Jak coś wpadnie do głowy to dam znac :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie dzieci rosną szybciej niż byśmy chcieli :) Co do pchacza, to fajna sprawa, o ile dziecko nie porusza się z prędkością światła jak mój Młody ;)
UsuńA taka moja rada to kupić kompresy żelowe i wpakować do zamrażarki. U nas są tam na stałe, a w razie potrzeby (odpukać) natychmiast gotowe do użycia. Już wiele razy korzystaliśmy.
OdpowiedzUsuńA samodzielność kosztuje i zwykle najwięcej na początku rodziców ;).
Dzięki za radę. Kompresy zakupione i już się mrożą. Mam tylko nadzieję, że nie będą za często potrzebne.
UsuńPo pierwsze gratuluję!! :)
OdpowiedzUsuńPo drugie dużo sił i cierpliwości. Kup żel na stłuczenia, a w lodówce miej zawsze coś zimnego - kompresy czy nawet słoik, który zawiniesz w pieluchę i przyłożysz. I plasterki :)
Tyle mi się nasuwa na myśl. Ja nie miałam kłopotów z upadaniem Em i siniakami czy rozwalaniem warg. Jakoś dziwnie nas to ominęło ;)
To fajnie, że nie mieliście takich problemów. Sił już mi czasem brakuje ale na szczęście jeszcze daję radę :) Tylko mój kręgosłup już ma dość biegania za Młodym.
UsuńDobre rady? Maśc na siniaki, zapas kwaśnej wody w domu na stłuczenia, lód, a dla siebie coś uspokajającego ;)
OdpowiedzUsuńDobrze będzie!
I gratuluję chodziarza :*
Gratulacje... I dużo cierpliwości życzę :)
OdpowiedzUsuńHej:) Trafiłam jakos tak przypadkiem i widze ze mamy dzieci w tym samym wieku, moj synek tez styczniowy i też siniaków ma co niemiara;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jest się gotowym ; )
OdpowiedzUsuńTakże życzę powodzenia :)