środa, 22 stycznia 2014

Ale po co mi fitness?

Od dłuższego czasu staram się codziennie po południu ćwiczyć w domu przy różnych ćwiczeniach. Schudnąć to może nie schudłam za dużo bo podjadam cały czas za dużo słodyczy (to taka moja słabość od lat). Na pewno lepiej się czuję dzięki tym ćwiczeniom no i ciało jakieś takie ładniejsze się zrobiło. Ale od wczoraj nie mam siły ćwiczyć. Z takiego przyziemnego powodu. Mianowicie chodzi o śnieg. I tu nasuwa się pytanie: co ma śnieg wspólnego z brakiem chęci do ćwiczeń? Odpowiedź jest banalnie prosta i zna ją chyba każda Mama pchająca dzień w dzień wózek ze swoim małym skarbem. Nieodśnieżone chodniki to zmora sezonu zimowego. Zawsze mnie wkurzały ale jakoś dawałam radę. Od zeszłej zimy, kiedy jeszcze z gondolą chodziłam na spacery, przestałam lubić tę porę roku. A teraz kiedy Młody jeździ w spacerówce i jest trzy razy cięższy niż rok temu, to mam tej zimy serdecznie dość. A dopiero dwa dni minęły odkąd spadł śnieg. Po półtoragodzinnym spacerze wracam tak zmasakrowana, że nie mam ochoty na nic. Nogi i tyłek bolą masakrycznie a najgorzej jest z rękami. Normalnie czuję mięśnie, o których nie miałam wcześniej pojęcie, że istnieją. Myślałam, że dziś będzie trochę lepiej. Ale jakże się ja myliłam. No bo po co odśnieżać chodniki, jak wystarczy sypnąć solą i piaskiem. A potem się taka fajna breja robi, po której przejechać gorzej niż po lodzie. Dobrze, że przynajmniej buty mam na tyle dobre, że nie ślizgam się jak inne Mamy. Jedyny pozytyw jaki widzę w tej sytuacji, to taki, że może schudnę :) bo wysiłek włożony w taki spacer to prawie jak przebiegnięcie maratonu.

8 komentarzy:

  1. Dlatego zimą nosiłam w chuście... Po jednym spacerze na nieodśnieżonym chodniku podziękowałam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja polecam sanki jako alternatywę dla wózka. Nie ma co liczyć raczej na na bieżąco odśnieżane chodniki.
    Chusta o której wspomina @Elenka to też dobry pomysł - tylko tutaj na butach raczej nie należy oszczędzać, nie powinny się ślizgać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Młody od urodzenia był na Nie z noszeniem na rękach czy w chuście (próbowałam parę razy), nie cierpiał być blisko bo ma za gorąco było. A co do sanek, to też o tym pomyślałam tyle, że ja często podczas spaceru na zakupy idę a do sklepu z sankami nie da rady :( Jak do soboty śnieg się utrzyma to idziemy pierwszy raz na sanki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. My się jeszcze na zimowy spacer nie zdazylysmy zebrać jajka tak cieKi nam się ogarnąć. Mala ma miesiąc i miedzy cyckiem a przewijaniem ciężko wstrzelić się nam ba spacer :-/ a post nie zachęca :) ale w końcu się musi udać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj na początek "werandować", ja tak robiłam przez 3 dni a potem na spacer poszłam. Młody miał wtedy 2 tygodnie ale rok temu o tej porze to zdecydowanie cieplej było :)

      Usuń
  5. Współczuję, ale z drugiej strony zawsze jakiś plus takiego spaceru, w postaci spalonych kalorii;)
    Ja teraz jak gdzieś wychodzę to poruszam się żółwim tempem, co by się tfu tfu nie wywalić gdzieś na zamarzniętej kałuży... ale nie wyobrażam sobie siedzenia w domu do kwietnia;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pod koniec ciąży to już się bałam wychodzić sama bo wtedy ślisko było strasznie. Na szczęście mój małżonek wtedy wracał po 15.00 i wychodziłam razem z nim na spacer :) A jak miałam jechać do lekarza to taxi zamawiałam bo się za kierownicę w swoim aucie średnio mieściłam :)

      Usuń
  6. Fajny post :) A blog super :)

    http://www.juniorsworld1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń