sobota, 18 stycznia 2014

19.41

O tej godzinie dokładnie rok temu, w zimowy śnieżny wieczór przyszedł na świat mój synek. Długo wyczekiwany. I nie chodzi o to, że czekaliśmy w mega kolejce na cięcie cesarskie bo Młodemu się na świat nie śpieszyło (o tym można tutaj poczytać ). Wyczekiwany bo jednak prawie dwa lata starań było za nami. W sumie to już się przestaliśmy starać a tu się na teście ciążowym dwie kreseczki pojawiły. Radość wtedy była niesamowita ale równocześnie strach ogromny. Tysiące pytań w głowie, czy sobie poradzimy. Z perspektywy tego roku stwierdzam jednogłośnie, że DALIŚMY RADĘ :)


Na początku nie było łatwo. Świat zaczął się kręcić wokół Młodego. W sumie nadal się kręci wokół niego. My przez ten czas bardzo dojrzeliśmy. Widzę to szczególnie po moim Mężu. Pamiętam to jego przerażenie w oczach przez pierwsze tygodnie. Młody ryczał z niewiadomego powodu, ja ryczałam ze zmęczenia i bezsilności a Pan Mąż po kątach ryczał chyba dlatego, że my ryczeliśmy. Oczywiście do dziś się do tego nie przyzna (ach ci faceci). Muszę przyznać, że bez niego nie dałabym rady. Macierzyństwo na początku mnie przerosło. Jakoś ten mój instynkt na początku się zagubił. Nie umiałam odróżnić czy Młody płacze bo chce jeść, ma mokro czy po prostu potrzebuje się przytulić. Jak to określiła moja koleżanka "dziecka trzeba się nauczyć" (Kama dzięki za te słowa).
Jak już się "nauczyłam" swojego dziecka, to z czasem jednak macierzyństwo okazało się najpiękniejszą rzeczą na świecie. Warto było czekać na ten pierwszy uśmiech, na pierwsze ząbki, na pierwsze kroczki (na samodzielne chodzenie nadal czekamy). Pierwsze MA-MA było niesamowite. W sumie to do dziś się rozklejam jak słyszę rano MAMA na powitanie.
Moje dziecko od dziś już nie jest niemowlęciem. To już całkiem spory chłopak jest. I nie mówię tu tylko o jego wzroście i wyglądzie na znacznie starszego. Dużo za nami a jeszcze więcej przed nami. Z najbliższych ważnych rzeczy oprócz samodzielnego chodzenia czeka nas żłobek. Już od marca mój mały człowiek pójdzie w świat. Nie jestem chyba na to jeszcze gotowa ale pomału dojrzewam do myśli, że już nie będziemy spędzać całych dni tylko we dwoje. Z jednej strony część mnie chce już wrócić do pracy, wyrwać się czasem z domu na dłużej. Z drugiej strony strasznie się boję tego rozstania. Dzieci rosną szybciej niż my byśmy chcieli. A my rodzice musimy za nimi nadążyć.
Jeśli kiedyś mój synek przeczyta to co piszę to na blogu to chcę aby wiedział jedno: Mama bardzo Cię kocha i nie wyobraża sobie życia bez Ciebie.

A to mój słodziak najdroższy chwilę po urodzeniu. Kocham go ponad wszystko.

2 komentarze: